Zakupy na podróż, pakowanie i dopinanie wszystkiego na ostatni guzik- najgorsze rzeczy, jakie Louise do tej pory robiła. Dobrze, że bilety i mieszkanie załatwiali rodzice, bo gdyby miała to wszystko szykować to pewnie cała rodzina spałaby pod mostem...
-Louise Ann Throwald! Wstawaj natychmiast! Spóźnimy się na samolot!- krzyknęła mama wbiegając jak szalona do jej sypialni. Lizz zerwała się jak głupia i pobiegła do łazienki. Po pięciu minutach była uczesana, umyta, ubrana i lekko umalowana.Chwyciła jeszcze tylko jabłko z kuchni, walizki z korytarza i wpakowała się do samochodu. Zostało dwie godziny do odlotu, gdy całą rodziną dojechali na lotnisko. Idealnie, aby udać się na odprawę. Na początku udaliśmy się do jednego ze stanowisk odprawy, w celu sprawdzenia paszportów, nadania bagażu rejestrowego oraz nadania karty pokładowej. Wszystko odbyło się dość szybko. Teraz pozostawało tylko czekać na lot. Usiedliśmy na krzesełkach i czekaliśmy.
Piętnaście minut... Czterdzieści pięć minut...
-Samolot lecący z Frankfurtu do Londynu opóźni się... - usłyszeli głos kobiety dobiegający z głośników.
-No nie no, nie wierze!-oburzyła się Lizz i wstała z krzesła.
- Louise, uspo...- chciała skarcić ją mama lecz w tym samym momencie zadzwonił jej telefon.-Przepraszam-powiedziała i odeszła aby odebrać telefon. Wiecznie ciekawska Lizz próbowała usłyszeć, o czym rozmawia mama, jednak było zbyt głośno.
-Tak,tak... Będziemy... Samolot się spóźnił... Nie, nie wiem kiedy... Tak, dam znać...-te słowa udało się wychwycić dziewczynie z rozmowy matki. Kobieta rozłączyła się i podeszła do rodziny.
-Coś się stało?- zapytał tata.
-Nie wszystko jest ok.-powiedziała mama i tajemniczo się uśmiechnęła. Lizz ponownie usiadła na krzesełku i próbowała nie skupiać się na czekaniu.
A co, jeśli mnie nie pozna? Przecież minęło trzy lata, ja się zmieniłam, on pewnie też. Co bedzie, jeśli się nie dogadamy?Ja nie będę umiała tak po prostu się z nim przywitać i zacząć gadać. Nie ja.-Oparła się o ramie ojca.-Po prostu bardzo chce znowu być jego małą siostrą.Teraz jednak czuje, że będzie inaczej. Im jestem starsza, tym bardziej nieśmiała się robie. On też to zobaczy. Na pewno zobaczy...-pomyślała i zamknęła oczy.
Ze snu ponownie wybudziła ją mama:
- Louise... Lizz- mówiła mama lekko szturchając ją w ramię.
-Co... Co się stało?- spytała zaspana dziewczyna.
-Nasz samolot niedługo odleci, możemy już się zbierać.- powiedziała mama wstając.
Szli długim korytarzem, przeciskając się przez dużą grupę osób, która prawdopodobnie również próbowała dostać się do samolotu. Uwagę, chyba nie tylko Lizz, przykuwała jedna osoba. Przeciskała się pod prąd wypatrując kogoś w tłumie. Gdy zauważył mamę Louise uśmiechnął się i pomachał ich stronę. I wtedy dziewczynę zatkało. Przecież... to on. Szedł teraz pewnym krokiem w stronę rodziny Throwald. Lizz była zdziwiona tym, że on tu jest.
Skąd, jakim cudem wiedział? Przecież nie mógł...-zaczęła dziewczyna, lecz po chwili spojrzała na swoją uśmiechniętą od ucha do ucha matkę.
-To Twoja sprawa, prawda?-spytała córka.
-No idź do niego.-powiedziała i pchnęła Lou w stronę Kita, który stał kilka metrów przed nią.
-Co Ty tutaj robisz?-zapytała.
-Tak ładnie mnie witasz?-zaśmiał się chłopak.
-Nie zmieniaj tematu... Co tu robisz?
-Długo Cię nie było na lotnisku więc kupiłem bilet i jestem.
-Słyszałam, że ciągle mnie śledziłeś.-zmieniła temat dziewczyna.
-O czym mówisz?-spytał zdezorientowany.
-O informacjach, które udało Ci się wyciągnąć od mojej mamy-odparła.
-Nie wiem o czym mówisz...-powiedział Kit i spuścił wzrok.
-Kit...-zaczęła, ale przyjaciel przerwał jej.
-Chodź, bo nam samolot ucieknie-powiedział i pociągnął ją za rękę.
-To boli idioto!-krzyknęła.
-no chodź, nie opieraj się.-odparł łagodnym głosem.
W samolocie zajęliśmy swoje miejsca i czekaliśmy na to, aby oderwać się od ziemi.
-Przecież minęło kilka lat, a ja trochę się zmieniłam. Kiedyś miałam krótkie włosy, masę pryszczy i ciągle chodziłam ubrana na różowo-przypomniała sobie dziewczyna i na samą myśli o tym mimowolnie się uśmiechnęła.
-A teraz jesteś szatynką o długich, gęstych włosach, chodzisz w stonowanych kolorach i masz naturalnie piękną twarz.-powiedział i uśmiechnął się.- Ale do czego zmierzasz?
- A skąd chłopcze wiedziałeś, jak wyglądam?-spytała i zobaczyła na jego twarzy zakłopotanie, które potem przerodziło się w wielki uśmiech.
-Twoja mama przesłała mi kilka Twoich zdjęć. Łącznie z tymi w wannie, gdy byłaś mała-powiedział i zaśmiał się.
-Nie kłam! Nie mam takich zdjęć!-krzyknęła i rzuciła w niego kilkoma orzeszkami, które standardowo dostali w samolocie.
-Denerwujesz się. Czyżbyś miała coś do ukrycia?-spytał chcąc sprowokować Lizz do kolejnego rzutu.
Dziewczyna jednak była mądrzejsza i rozpoczęła łaskotkowe tortury.
-Lizz...haha...prze...haha...stań...-prosił i śmiał się jednocześnie.
-Teraz już wiesz, z kim masz nie zadzierać- powiedziała dumnym głosem.
-Będę pamiętał-powiedział i stuknął Louise w ramię.
-Ała!-krzyknęła-Kit! To bolało!
-Typowa kobieta-stwierdził Kit.
-Coś ty powiedział?-spytała z udawanym oburzeniem pocierając bolące miejsce.
-Nie, nic...-odparł i wyciągnął z kieszeni telefon i słuchawki, po czym jedną wsadził sobie w ucho.
Lou uwielbiała patrzeć, jak jej przyjaciel czuje muzykę. Jak rzuca głową w lewo i prawo, wyklepuje rękoma o kolano rytm. Tak samo robił trzy lata temu.
-Czego słuchasz?-spytała,gdy na chwile oderwał się od muzyki.
-A, nic takiego-odparł i zarumienił się.
-Nic takiego, a tak cię wciąga? Daj posłuchać- poprosiła i poczekała, aż poda jej jedną słuchawkę. Chłopak niechętnie się zgodził. Podał jej słuchawkę i włączył pierwszą lepszą piosenkę.Jak się okazało to, co puścił Kit nie było czymś 'pierwszym lepszym' , bo zarumienił się ponownie i chciał ją zmienić. Jednak refleks Lizz był szybszy.
-Zostaw-poprosiła. Piosenka była dobra, naprawdę dobra. Moc perkusisty, idealne brzmienie gitary i basu oraz cudowny głos wokalisty. Dziewczyna nawet nie zauważyła, kiedy zaczęła machać głową tak jak Kit kilka chwil temu.
-Hej, to jest świetne! Masz coś jeszcze?-spytała.
-Jasne, a słyszałaś to?-ożywił się chłopak puszczając kolejny kawałek tego samego zespołu.
-Josh, spójrz na nich-powiedziała do męża matka Lizz i wskazała na Kita i jej córkę, któa zasnęła oparta o ramię chłopaka.
-Czy oni nie są słodcy?-zapytała z uśmiechem na twarzy.
-Rzeczywiście, są słodcy. ale Dorotie, nie przesadzajmy z pochopnymi wnioskami. Przecież ten chłopak jest kilka lat od niej starszy.Po za tym wiadomo? Może w Londynie ma już kogoś?
-Oj Josh, Josh. Miłość nie wybiera. Nie patrzy na wiek. A pamiętasz, jak zabrałeś mnie na koncert The Beatles?
środa, 22 maja 2013
czwartek, 2 maja 2013
Rozdział I
Myślicie, że łatwo jest za klimatyzować się w nowym miejscu?
Louise mieszkała w Polsce, Austrii, Niemczech, Szkocji i Francji.
Wyobraźcie sobie, jak wyglądało jej życie.
Gdy tylko przyzwyczaiła się do nowego otoczenia musieli wyjeżdżać.
Po kilku przeprowadzkach przestała już myśleć, że gdzieś zostanie na dłużej.
Nie chciała nawet przyzwyczajać się do nowych ludzi.
Rozumiała, że ciężko jest pogodzić pracę z domem, szczególnie osobom,
których praca wymaga ciągłych zmian miejsca.
Takimi osobami są jej rodzice- zajmują się wynajdywaniem dobrych miejsc
do zakładania różnych miejsc publicznych. Zaczynając od wielkich,
ozdobnych teatrów, kończąc na malutkich podmiejskich pubach.
Dziewczyna nie mogła jednak zarzucić im, że się nią nie zajmują.
Wręcz przeciwnie, jej rodzice bardzo się o nią troszczą...
Robią wszystko, aby dobrze jej się żyło. No, może z jednym, małym wyjątkiem.
Ciężko im zrozumieć to, że źle wpływają na nią te ciągłe zmiany.
-Znowu?!?- podniosła głos Louise i spojrzała na rodziców- to gdzie teraz? Szwecja? Irlandia? Austria? A może Japonia?-pytała roztrzęsiona.
-Uspokój się Lizz. Przecież wiesz, że to nie zależy od nas. Dostaliśmy doskonałą ofertę pracy, nie sposób tego nie przyjąć. Po za tym, to Anglia i...-mówiła dalej mama,
lecz dziewczyna już nie słuchała.
Anglia?-pomyślała-nie jest całkiem źle. Język nie jest mi obcy, a fakt,
że on tam mieszka zachęca jeszcze bardziej.
-Lizz! Lizz! Czy Ty mnie słuchasz?-spytała mama.
-Przepraszam, zamyśliłam się-odpowiedziała zgodnie z prawdą.
-A czy tech chłopak, którego poznałaś podczas wymiany w tamtym roku nie mieszkał
w Anglii??-zapytała mama i zerknęła na tatę, który uśmiechał się znacząco.
-Nie przypominam sobie-powiedziała.
Czy rzeczywiście nie przypominała sobie tego chłopaka z wymiany?
Oczywiście, że go pamiętała. Ona miała wtedy 13 lat, on 18. Traktował ją jak młodszą siostrę. Był cudowny... Co teraz jest pomiędzy Louise a Kitem? Wspomnienia.
Po powrocie Lizz do Niemczech stracili ze sobą kontakt. Co prawda nadal miała jego numer, lecz jakoś nigdy żadne nie pisało.Zostały wspomnienia.
Gdy tylko rodzice powiedzieli jej o przeprowadzce od razu pomyślała o nim.
Co prawda Anglia jest wielka, ale miała nadzieję, że gdzieś tam, po latach,
spotka znowu Kita z pucołowatymi policzkami i cudownym śmiechem.
Był dla niej wzorem do naśladowania. Dlaczego? Bo to po prostu był Kit. Jej Kit.
-Lizz! Lizz!-mówili rodzice podniesionym głosem chcąc przywrócić ją na ziemię.
- Przepraszam, zamyśliłam się-odpowiedziała na ich wołania.
-Myślisz o nim?-zapytała bez żadnego pohamowania mama.
- Tak, chciałabym go znowu spotkać-powiedziała nieśmiało.
-Więc go spotkasz-powiedziała mama i objęła ją ramieniem.
-Niby jak? Anglia jest wielkim państwem-stwierdziła zawiedziona.
-Nie prosiłaś go o numer, czy coś takiego, gdy wyjeżdżaliśmy?
-Pytałam, nadal mam ten numer-odpowiedziała zgodnie z prawdą.
-To na co czekasz? Dzwoń!-powiedziała podekscytowana mama.
-Przecież to było trzy lata temu. On już pewnie kilka razy zmienił numer-stwierdziła.
-Przecież nie zaszkodzi spróbować. No dzwoń! Dzwoń, dzwoń, dzwoń, dzwoń dzwoń!- krzyczała mama.
-Mamo, nie poznaję Cię, zachowujesz się jak nastolatka-powiedziała Liz i zaśmiała się.
-Nie gadaj tylko dzwoń!-rozkazała poddenerwowana czekaniem mama.
-Nie będę dzwonić. Gdyby Kit tego chciał to sam próbowałby utrzymać ze mną kontakt.
Idę do siebie-powiedziała i wyszła z salonu.
Zatrzymała się jednak przy schodach, aby posłuchać,czy będą coś o niej mówić.
-Zadzwoni do niego, prawda?- spytał mamę tata.
-Oczywiście, że tak. Na sto procent-odpowiedziała mama z uśmiechem na twarzy.
Kochani rodzice,jak wy mnie dobrze znacie-pomyślała i mimowolnie się uśmiechnęła wchodząc po schodach i kierując się do swojego pokoju.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Szarpały nią najróżniejsze uczucia. Miała niezły mętlik w głowie. Myślała nad tym,
czy zadzwonić. Rozważała wszystkie za i przeciw i gdy wystarczałoby tylko nacisnąć
jeden przycisk, odkładała telefon na łózko i cały proces zaczynał się od początku.
Idiotko, co ty robisz? Przecież to tylko telefon do dawnego przyjaciela-pomyślała i chwyciła telefon. Wyszukała numer i zadzwoniła. Pierwszy sygnał... Drugi... Trze...
-Halo?-odezwał się męski głos.-Halooo?
Nie miała odwagi się odezwać. Zaschło jej w gardle a język odmówił posłuszeństwa.
Znowu robisz z siebie idiotkę. Zachowaj się jak normalny, dojrzały człowiek.
Skup się i zadzwoń jeszcze raz-pomyślała i postąpiła zgodnie z zaleceniami jej rozumu.
A może serca? No, już mniejsza z tym.
Pierwszy sygnał...Odebrał.
-Halo?-powiedział trochę zniecierpliwionym głosem.
-Dzień dobry. Z kim rozmawiam?-zapytała nieśmiało.
-To chyba ja powinienem zapytać. Ale nie ważne. Kit Tanton-odpowiedział.
A więc to on!-pomyślała i ożywiła się.
-Cześć Kit, tu Louise-przedstawiła się.
-Louise?-spytał lekko zdziwiony chłopak.
-Tak,Louise Throwald. Byłam trzy lata temu u was na wymianie-powiedziała chcąc odświeżyć mu pamięć.
-Lizz!-krzyknął do słuchawki rozradowany-tyle lat... Opowiadaj, co u ciebie?
Pewnie będzie dużo ciekawych opowieści.
-Opowiem ci wszystko osobiście-powiedziała tajemniczo.
-O co chodzi? W jaki sposób?-spytał zdezorientowany chłopak.
-Wyślij mi sms-em swój adres. Odezwę się za jakiś czas. Tymczasem pora kończyć.
Na razie!- pożegnała się i nacisnęła czerwoną słuchawkę na telefonie.
Była pozytywnie nastawiona. Po tym zdarzeniu Kit próbował się do niej dodzwonić,
jednak sama się rozłączała.
Poczeka jeszcze trochę- pomyślała i wróciła do salonu, by zadać swojemu tacie
ważne pytanie.Zastała rodziców cicho rozmawiających, lecz gdy zobaczyli ją w salonie
od razu zamilkli.
-Przeszkadzam?-zapytała patrząc na lekko zakłopotane miny rodziców.
Co oni do cholery kombinują?-pomyślała.
-Nie, nie. Oczywiście, że nie. Dlaczego miałabyś nam przeszkadzać?- zapytała zmieszana mama.
-Dokładnie tak, dlaczego miałabyś nam przeszkadzać?-dołączył tata.
-Dobra, nie ważne. Kiedy będziemy się przeprowadzać?
-Chciałbym jak najszybciej-odpowiedział tata.-Nie będę cię okłamywać, naszemu pracodawcy zależy na tym, żebyśmy byli w Anglii już w piątek.
Trochę przeraziła ją wizja spakowania się w jeden dzień. Ale czego się nie robi dla przyjaciół.
-Postaram się wyrobić-stwierdziła i roześmiała się.
Zapowiadało się ciekawie.
_____________________________________________
3 months since I saw her face
Looking back we were living up...
Komentarz jako motywacja dla mnie?
Louise mieszkała w Polsce, Austrii, Niemczech, Szkocji i Francji.
Wyobraźcie sobie, jak wyglądało jej życie.
Gdy tylko przyzwyczaiła się do nowego otoczenia musieli wyjeżdżać.
Po kilku przeprowadzkach przestała już myśleć, że gdzieś zostanie na dłużej.
Nie chciała nawet przyzwyczajać się do nowych ludzi.
Rozumiała, że ciężko jest pogodzić pracę z domem, szczególnie osobom,
których praca wymaga ciągłych zmian miejsca.
Takimi osobami są jej rodzice- zajmują się wynajdywaniem dobrych miejsc
do zakładania różnych miejsc publicznych. Zaczynając od wielkich,
ozdobnych teatrów, kończąc na malutkich podmiejskich pubach.
Dziewczyna nie mogła jednak zarzucić im, że się nią nie zajmują.
Wręcz przeciwnie, jej rodzice bardzo się o nią troszczą...
Robią wszystko, aby dobrze jej się żyło. No, może z jednym, małym wyjątkiem.
Ciężko im zrozumieć to, że źle wpływają na nią te ciągłe zmiany.
-Znowu?!?- podniosła głos Louise i spojrzała na rodziców- to gdzie teraz? Szwecja? Irlandia? Austria? A może Japonia?-pytała roztrzęsiona.
-Uspokój się Lizz. Przecież wiesz, że to nie zależy od nas. Dostaliśmy doskonałą ofertę pracy, nie sposób tego nie przyjąć. Po za tym, to Anglia i...-mówiła dalej mama,
lecz dziewczyna już nie słuchała.
Anglia?-pomyślała-nie jest całkiem źle. Język nie jest mi obcy, a fakt,
że on tam mieszka zachęca jeszcze bardziej.
-Lizz! Lizz! Czy Ty mnie słuchasz?-spytała mama.
-Przepraszam, zamyśliłam się-odpowiedziała zgodnie z prawdą.
-A czy tech chłopak, którego poznałaś podczas wymiany w tamtym roku nie mieszkał
w Anglii??-zapytała mama i zerknęła na tatę, który uśmiechał się znacząco.
-Nie przypominam sobie-powiedziała.
Czy rzeczywiście nie przypominała sobie tego chłopaka z wymiany?
Oczywiście, że go pamiętała. Ona miała wtedy 13 lat, on 18. Traktował ją jak młodszą siostrę. Był cudowny... Co teraz jest pomiędzy Louise a Kitem? Wspomnienia.
Po powrocie Lizz do Niemczech stracili ze sobą kontakt. Co prawda nadal miała jego numer, lecz jakoś nigdy żadne nie pisało.Zostały wspomnienia.
Gdy tylko rodzice powiedzieli jej o przeprowadzce od razu pomyślała o nim.
Co prawda Anglia jest wielka, ale miała nadzieję, że gdzieś tam, po latach,
spotka znowu Kita z pucołowatymi policzkami i cudownym śmiechem.
Był dla niej wzorem do naśladowania. Dlaczego? Bo to po prostu był Kit. Jej Kit.
-Lizz! Lizz!-mówili rodzice podniesionym głosem chcąc przywrócić ją na ziemię.
- Przepraszam, zamyśliłam się-odpowiedziała na ich wołania.
-Myślisz o nim?-zapytała bez żadnego pohamowania mama.
- Tak, chciałabym go znowu spotkać-powiedziała nieśmiało.
-Więc go spotkasz-powiedziała mama i objęła ją ramieniem.
-Niby jak? Anglia jest wielkim państwem-stwierdziła zawiedziona.
-Nie prosiłaś go o numer, czy coś takiego, gdy wyjeżdżaliśmy?
-Pytałam, nadal mam ten numer-odpowiedziała zgodnie z prawdą.
-To na co czekasz? Dzwoń!-powiedziała podekscytowana mama.
-Przecież to było trzy lata temu. On już pewnie kilka razy zmienił numer-stwierdziła.
-Przecież nie zaszkodzi spróbować. No dzwoń! Dzwoń, dzwoń, dzwoń, dzwoń dzwoń!- krzyczała mama.
-Mamo, nie poznaję Cię, zachowujesz się jak nastolatka-powiedziała Liz i zaśmiała się.
-Nie gadaj tylko dzwoń!-rozkazała poddenerwowana czekaniem mama.
-Nie będę dzwonić. Gdyby Kit tego chciał to sam próbowałby utrzymać ze mną kontakt.
Idę do siebie-powiedziała i wyszła z salonu.
Zatrzymała się jednak przy schodach, aby posłuchać,czy będą coś o niej mówić.
-Zadzwoni do niego, prawda?- spytał mamę tata.
-Oczywiście, że tak. Na sto procent-odpowiedziała mama z uśmiechem na twarzy.
Kochani rodzice,jak wy mnie dobrze znacie-pomyślała i mimowolnie się uśmiechnęła wchodząc po schodach i kierując się do swojego pokoju.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Szarpały nią najróżniejsze uczucia. Miała niezły mętlik w głowie. Myślała nad tym,
czy zadzwonić. Rozważała wszystkie za i przeciw i gdy wystarczałoby tylko nacisnąć
jeden przycisk, odkładała telefon na łózko i cały proces zaczynał się od początku.
Idiotko, co ty robisz? Przecież to tylko telefon do dawnego przyjaciela-pomyślała i chwyciła telefon. Wyszukała numer i zadzwoniła. Pierwszy sygnał... Drugi... Trze...
-Halo?-odezwał się męski głos.-Halooo?
Nie miała odwagi się odezwać. Zaschło jej w gardle a język odmówił posłuszeństwa.
Znowu robisz z siebie idiotkę. Zachowaj się jak normalny, dojrzały człowiek.
Skup się i zadzwoń jeszcze raz-pomyślała i postąpiła zgodnie z zaleceniami jej rozumu.
A może serca? No, już mniejsza z tym.
Pierwszy sygnał...Odebrał.
-Halo?-powiedział trochę zniecierpliwionym głosem.
-Dzień dobry. Z kim rozmawiam?-zapytała nieśmiało.
-To chyba ja powinienem zapytać. Ale nie ważne. Kit Tanton-odpowiedział.
A więc to on!-pomyślała i ożywiła się.
-Cześć Kit, tu Louise-przedstawiła się.
-Louise?-spytał lekko zdziwiony chłopak.
-Tak,Louise Throwald. Byłam trzy lata temu u was na wymianie-powiedziała chcąc odświeżyć mu pamięć.
-Lizz!-krzyknął do słuchawki rozradowany-tyle lat... Opowiadaj, co u ciebie?
Pewnie będzie dużo ciekawych opowieści.
-Opowiem ci wszystko osobiście-powiedziała tajemniczo.
-O co chodzi? W jaki sposób?-spytał zdezorientowany chłopak.
-Wyślij mi sms-em swój adres. Odezwę się za jakiś czas. Tymczasem pora kończyć.
Na razie!- pożegnała się i nacisnęła czerwoną słuchawkę na telefonie.
Była pozytywnie nastawiona. Po tym zdarzeniu Kit próbował się do niej dodzwonić,
jednak sama się rozłączała.
Poczeka jeszcze trochę- pomyślała i wróciła do salonu, by zadać swojemu tacie
ważne pytanie.Zastała rodziców cicho rozmawiających, lecz gdy zobaczyli ją w salonie
od razu zamilkli.
-Przeszkadzam?-zapytała patrząc na lekko zakłopotane miny rodziców.
Co oni do cholery kombinują?-pomyślała.
-Nie, nie. Oczywiście, że nie. Dlaczego miałabyś nam przeszkadzać?- zapytała zmieszana mama.
-Dokładnie tak, dlaczego miałabyś nam przeszkadzać?-dołączył tata.
-Dobra, nie ważne. Kiedy będziemy się przeprowadzać?
-Chciałbym jak najszybciej-odpowiedział tata.-Nie będę cię okłamywać, naszemu pracodawcy zależy na tym, żebyśmy byli w Anglii już w piątek.
Trochę przeraziła ją wizja spakowania się w jeden dzień. Ale czego się nie robi dla przyjaciół.
-Postaram się wyrobić-stwierdziła i roześmiała się.
Zapowiadało się ciekawie.
_____________________________________________
3 months since I saw her face
Looking back we were living up...
Komentarz jako motywacja dla mnie?
Subskrybuj:
Posty (Atom)