sobota, 28 września 2013

Rozdział VII

Dean podniósł telefon i odczytał sms.
"Przepraszam, że zabrałam twoją koszulkę. Mam nadzieję, że się nie gniewasz. Oddam ją jak najszybciej, obiecuję." Chłopak zapomjiał nawet o tym, że dziewczyna miała na sobie jego ubranie. Dziwił się, że ona po tym co dzisiaj zaszło, zwraca jeszcze uwagę na takie rzeczy.
"Nic się nie stało, naprawdę Jak się czujesz? Przepraszam za to, co się wydarzyło.Nie chciałem żeby tak wyszło." Blondyn nie musiał czekać długo na odpowiedź.
"Jest okej, nie masz za co przepraszać. Jakoś daję radę."
Dean wiedział, że jego przyjaciółka kłamie. Podszedł do okna i usiadł na parapecie, wpatrując się w mury domu Louise. Nagle zauważył, że w oknie na przeciwko tego, w którym obecnie siedział, przemknęła Lizz.
"Obserwuje Cię"-napisał do dziewczyny. Chwile po tym po drugiej stronie para zielonych oczu wpatrywała się w mężczyznę. Niewysoka brunetka otworzyła okno i tak jak chłopak usiadła na parapecie.
-Podglądałes mnie?-spytała głośniej, aby blondyn mógł ją usłyszeć.
-A co, jeśli powiem, że tak?-zaśmiał się.
-Wtedy będę musiała powiedzieć rodzicom, że jakiś obcy pan mnie obserwuje-odpowiedziała z uśmiechem na ustach.
-Obcy pan? Przypomnę Ci to, obiecuje.-Pogroził jej teatralnie palcem-Co powiedziała mama, gdy zobaczyła Cie w męskich ubraniach?
-Weszłam do domu i poszłam do kuchni. Na stole leżała kartka- mama jest na służbowym wyjeździe, a tata usnał oglądając mecz w telewizji-odpowiedziała.
-To znaczy, że teoretycznie jesteś teraz sama w domu?-zapytał uśmiechając się podejrzanie.
-Tak, teoretycznie tak, a dlaczego pytasz?-zastanawiała się Lizz.
-Słyszałas może o tym duchu, który straszył poprzednich właścicieli Twojego domu?-zapytał poważnym tonem blondyn.
-Dean przestań!-krzyknęła-nie przestraszysz mnie!
-Lizz, kto jest za Tobą?
Dziewczyna odwrociła gwałtownie głowę, ale nikogo tam nie było.
-Widzisz, że się boję!-wykrzyczała znowu.
W tym momencie do pokoju wszedł Kieran i zaczął opieprzać młodszego brata za to, że przez te krzyki pobudzi sąsiadów. Kiedy podszedł do okna i zobaczył tam Lou mimowolnie się uśmiechnął.
-Kieran on mnie straszy!-skarżyła się dziewczyna.
-Zaraz tam straszy... to za mocne słowa. Wolałbym...-zaczął lecz Louise przerwała mu.
-Dostać kopniaka w tyłek?-spytała z satysfakcją w głosie.
-Od Ciebie? Nawet nie poczuje-przedrzeźniał się blondyn.
-A chcesz się założyć?
-Jasne, przyjdź tu i zobaczymy czy jesteś tak silna, za jaką się uważasz-mówił Dean śmiejąc się.
-Jak mam niby wyjść? Tata usłyszy, że wychodzę jeśli tylko otworze drzwi-myślała głośno Louise.
-Ale nie usłyszy, jeżeli wymkniesz się przez okno-podsunął jej pomysł Kieran.
Dziewczyna wachała się, jednak po namowach kolegów z lekką niepewnością usiadła na parapecie tak, by jej nogi swobodnie zwisały po zewnętrznej stronie domu. Powoli opuściła swoje ciało podtrzymując się na rękach.
Gdy jej stopy znalazły się już na twardym podłożu, zbliżyła się do ogrodzenia, ponieważ nie chciała ryzykować, że skrzypnięcie furtki wybudzi ojca ze snu. Niemalże bezszelestnie wspięła się na niewysoki murek porośnięty bluszczem. Bała się, że ktoś z sąsiadów zwróci uwagę na jej podejrzane zachowanie, tak więc szybko zeskoczyła z ogrodzenia i pędem pobiegła pod dom swoich przyjaciół. Wiedziała, że jeden z chłopaków śpi na kanapie w salonie, więc nie robiąc zbędnego hałasu, skierowała się do pokoju Deana. Gdy weszła do środka chłopcy zaczęli gratulować jej tak szybkiego czasu. Brunetka śmiała się mówiąc o tym, jak bardzo złą córką się przez nich robi.Bracia byli zdziwieni, że dziewczyna nigdy wcześniej nie robiła czegoś wbrew woli rodziców.
-W takim razie co taka grzeczna i słodka dziewczynka robi w naszym domu o 2 w nocy? -przedrzeźniał ją blondyn.
-Dlaczego słodka?-spytała dziewczyna oczekując odpowiedzi jako pierwsza.
-Na prawdę nie czujesz?-zapytał Kieran uśmiechając się.
-Ale czego?-zadała kolejne pytanie zdezorientowana sytuacją.
-Że masz na nogach kapcie- zaśmiał się Dean.

Tymczasem tata Louise obudził się pod wpływem głośnych reklam, co zapewne oznaczało, że mecz dobiegł końca. Jedną z wad pana Throwald było to, że bardzo często zasypiał przed telewizorem. Leżał jeszcze chwilę wpatrując się w duży ekran, gdy przypomniał sobie, że kiedy już zasypiał, w domu nadal nie było jego córki. Zazwyczaj najpóźniej wracała o północy, więc mężczyzna nie wątpił w to, że Louise wróciła i nie chciała go budzić, więc cicho poszła do siebie. Jednakże gdy przechodził korytarzem coś podkusiło go do tego, żeby zajrzeć do pokoju dziewczyny. Nacisnął klamkę i powoli uchylił drzwi. W pomieszczeniu było dość ciemno, ale mężczyzna od razu zauważył otwarte okno oraz puste łóżko. Teraz już pewniej wszedł do pokoju i zapalił światło. Rzeczywiście, w pokoju nie było nikogo. Jego uwagę przyciągnęło światło wychodzące z sąsiedniego domu. Podszedł bliżej okna i wychylił głowę. Nie musiał czekać długo, aby upewnić się gdzie jest jego córka. Z otwartego okna sąsiadów dało się usłyszeć melodyjny śmiech Lizz ledwie przebijający się przez chichot mężczyzn.
-Już ja jej pokażę...-wymamrotał Pan Throwald chowając głowę spowrotem do środka. Zamknął okno i skierował się do salonu podnosząc z podłogi i nakładając na siebie koszulę. Na nogi szybko założył buty wyszedł z domu. Kilkanaście sekund później był już przy drzwiach sąsiadów. Zawzięcie dzwonił dzwonkiem nie zważając na to, że ktoś w tym domu może spać. Po chwili drzwi otworzył mu Sean.
-Dzień doberek! W czym mogę pomóc?-zapytał zaspany.
-Chce córkę!-powiedział stanowczo mężczyzna nie zdając sobie sprawy z dwuznaczności jego wypowiedzi.
-Ja rozumiem, że pan może się załamać po tym, co za chwilę panu powiem, ale jestem w stu procentach hetero-dokończył chłopak i chlapnął mężczyźnie drzwiami przed nosem. Zdezorientowany ojciec stał chwilę przed domem, jednak po chwili zdecydował się na radykalne metody działania. Z hukiem otworzył i zamknął drzwi, po czym podszedł do kanapy, na której siedział jego poprzedni rozmówca. Złapał go za koszulkę i lekko podniósł.
-Słuchaj kolego, szukam mojej córki Louise, nie było jej u was?-spytał lekko przestraszonego Seana.
-Była, ale z tego co mi się wydaje poszła do domu. Mogę zapytać brata, jeśli pan chce-odparł posłusznie chłopak.
-Gdybyś mógł to byłbym wdzięczny-powiedział już o wiele spokojniej stawiając kolegę swojej córki spowrotem na podłogę.
-Proszę za mną-powiedział Sean prowadząc mężczyznę przez niedługi korytarz. Gdy zatrzymali się przed właściwymi drzwiami, chłopak popchnął je delikatnie. Mężczyzna zastał swoją córkę siedzącą na plecach leżącego bruneta. Jej kolor twarzy zmienił się z bladości w soczystą czerwień
-Tata? Co Ty tu robisz?-spytała przestraszona dziewczyna.
-Co ja tu robię? Dobre pytanie,ale to chyba ja powinienem o to zapytać. Z resztą to nie ważne. Będziesz miała kilka dni do przemyślenia tego, co zrobiłaś-odparł sucho-a teraz proszę przede mną i do domu.

Było popoludnie, gdy Kit przebudził się. Spojrzał na zegarek stojący przy łóżku-14:35. Chłopak odczuwał skutki wczorajszego picia. Ból głowy był bardzo mocny, a każdy nawet najmniejszy dźwięk sprawiał, że wpadał w szał. Co więcej musiał zmagać się z zanikiem pamieci-nie pamiętał jak skończyła się wczorajsza noc. Jedynie krótkie urywki z wieczora: przyszli do klubu, zaczęli pić. Nic więcej nie pamiętał. Nawet tego jak wrócił do domu. Kit żałował, że wlał w siebie tyle alkoholu. Teraz powoli wstał z łóżka i wyszedł z pokoju. Chłopak czuł bardzo dolegliwą suchość w gardle,więc od razu skierował się do kuchni. Zastał tam siedzącego z butelką wody Seana. Brunet dosiadł się do starszego kolegi biorąc wcześniej plastikowy pojemnik z napojem.
-Nigdy więcej z Tobą nie piję-powiedział Kit i wypił łyk wody.
-Mówisz to trzeci raz w ciągu dwóch tygodni-zaśmiał się Sean.
-Tym razem naprawdę- zapierał się przy swoim młodszy chłopak.
-Jasne...- odparł mu przyjaciel.
W tym momencie do kuchni wszedł Dean. W pierwszej chwili chciał się cofnąć i wyjść, gdy tylko zobaczył Kita, ale zrezygnował z tego pomysłu.Kompletnie nie zwracając uwagi na dwóch siedzących przy stole chłopców, podszedł do lodówki i jak gdyby nigdy nic zaczął szykować sobie śniadanie.
Kit przyglądał mu się jakiś czas, a gdy Dean tak po prostu wyszedł z pomieszczenia, nawet na nich nie spoglądając, zaczął się zastanawiać.
-Co mu jest?-spytał siedzącego obok przyjaciela.
-Nie pamiętasz?-spytał, a gdy tylko zobaczył zmieszanie na twarzy bruneta postanowił streścić mu wczorajszą przykrą sytuację- wczoraj,jak tylko wróciliśmy, rzuciłeś się z pięściami na Deana pytając, czy zdarzył już przelecieć Louise. Przynajmniej coś takiego opowiedział mi Kieran, bo ja, gdy tylko wróciliśmy do domu, zasnąłem.
-Dokładnie tak było-powiedział Kieran, który od dłuższej chwili stał w wejściu- dostałeś w twarz od Louise, a gdyby nie fakt, że byłeś pijany w cztery dupy, to jeszcze dostałbyś porządnie w pysk. W sumie to podziwiam go za do, że Ci nie przyłożył, bo ja na jego miejscu niebyłbym w stanie się powstrzymać.
-Chyba powinienem porozmawiać z Deanem...-pomyślał głośno i wstał zbliżając się do wyjścia.
-Stary, daj mu spokój-powiedział Sean.
-Właśnie, dzisiaj już wiesz co się dzieje, więc może Cie uderzyć-poparł brata Kieran.
-Trudno, zasłużyłem-odparł i wyszedł z kuchni.
Gdy dochodził do pokoju Deana miał pewne obawy co do tego, czy rzeczywiście już dzisiaj zaczynać temat.       Byłem w stanie powiedzieć wczoraj coś takiego, więc teraz muszę za to zapłacić-pomyślał, po czym nacisnął klamkę. Uchylił drzwi i zajrzał do środka. Blondyn leżał na łóżku ze słuchawkami w uszach. Gdy tylko zobaczył Kita w drzwiach wyłączył muzykę i spojrzał na niego.
Brunet niepewnie podszedł i usiadł obok kolegi. Dłuższą chwilę siedzieli w milczeniu, po czym odezwał się Kit.
-Wygarnij mi-powiedział szykując się na ostre słowa, które mogłyby polecieć z ust przyjaciela.
-Nie-odparł po prostu.
-Dlaczego nie? Przecież po tym co zrobiłem powinieneś mnie skląć, skopać i wszystko co najgorsze! A Ty tak po prostu nic?-krzyczał starszy chłopak.
-Wyjdź-powiedział cicho Dean, ale Kit nie zareagował.
-Nie słyszysz?Wyjdź!-podniósł głos.
Chłopak  wstał z łóżka i skierował się w stronę drzwi. Wyszedł. Kompletnie nie wiedział co ze sobą zrobić...


~•~•~•~•~•~•~•~•~

Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale miałam sporo dodatkowych obowiązków związanych ze szkołą. Jeśli błędy, to również przepraszam, ale jest druga w nocy, a ja dodaje rozdział z telefonu... Byłoby miło, gdybyście komentowali:)

niedziela, 1 września 2013

Rozdział VI

Piętnaście minut przed czwartą zadzwonił dzwonek do drzwi.
  -Mamo to Dean! Wpuść go i powiedz mu, że za sekundę będę-krzyknęła do mamy po
czym zabrała ze sobą torebkę, nałożyła buty i już szła w kierunku drzwi wejściowych,
gdzie mama właśnie witała się z chłopakiem.
  -Cześć Lizz!-przywitał się, po czym zwrócił się do mamy dziewczyny- Miło było panią zobaczyć, 
do widzenia!
Wyszli na zewnątrz i dopiero po przejściu kilku metrów zaczęli normalnie rozmawiać.
  -Miałem powiedzieć Ci to przy Twojej mamie, ale w sumie było mi trochę głupio: 
pięknie wyglądasz-skomplementował koleżankę, po czym uśmiechnął się.
Lizz odwzajemniła uśmiech. W sumie nawet nie chciała ubrać się jakoś wyjątkowo pięknie,
 pełen makijaż,szpilki i tak dalej. Miała na sobie lekką kwiecistą sukienkę,czarne rzymianki i małą torebeczkę, czyli nic specjalnego. Przecież to nie była randka. A może on to spotkanie traktował
 jako randkę?
  -Dean czy Ty... no wiesz... traktujesz to spotkanie jako randkę?-spytała na tyle nieśmiało, 
że rozbawiło to chłopaka.
  -A jak chciałabyś, abym to traktował?-odpowiedział pytaniem na pytanie.
  -No bo wiesz, wydajesz się być naprawdę świetnym chłopakiem, ale ja...-nie dokończyła, 
bo Dean przerwał jej.
  -Jesteś zakochana w Kicie, prawda? Spokojnie, to zostanie pomiędzy nami.
Nasza pierwsza tajemnica, zgoda?-zapytał a dziewczyna pokiwała głową.
  -Zgoda-odpowiedziała-Ale chwila...Skąd wiedziałeś?
  -Potrafię dostrzegać takie rzeczy-odparł po raz kolejny uśmiechając się-to jak,
przypieczętujemy naszą pierwszą tajemnicę lodami?
  -Pewnie-powiedziała i pociągnęła chłopaka w stronę najbliższej lodziarni.
Lizz usiadła przy stoliku, a chłopak stanął obok.
  -Jaki smak chcesz?-skierował pytanie do dziewczyny.
  -Czekolada i truskawka-odpowiedziała.
Dean podszedł do lady, by zamówić deser, a Louise mogła podziwiać jego "tyły". 
Chłopak był strasznie wysoki. Dopiero teraz zdała sobie sprawę jak zabawnie musiała wyglądać sytuacja, kiedy ciągnęła go do lodziarni. Blondyn strasznie jej zaimponował tym, 
że obiecał nie zdradzić jej tajemnicy przed wszystkimi i potraktował normalnie odmowę.
Myślała, że zdenerwuje się, a on po prostu kontynuował rozmowę. Lubiła w nim to.
Kiedy wrócił z lodami usiadł naprzeciw jej i podał deser.
Dziewczyna zatopiła swoje usta w przepysznym, zimnym przysmaku.
Dean mocno się nad czymś zastanawiał, w końcu postanowił zadać dręczące go pytanie.
  -Dlaczego akurat Kit? Nie zrozum mnie źle, nie uważam, żeby był zły, 
ale zawsze zastanawia mnie fakt, dlaczego dziewczyny tak na niego lecą.
  -A lecą?-spytała próbując się uśmiechnąć.
  -Wcześniej miał kilka dziewczyn, nie będę kłamał, ale ostatnio dawno nie widziałem go z żadną.
A wiec, co w nim widzisz?-zapytał ponownie, zauważając, ze dziewczyna odrobinę zeszła z tematu.
  -Może fakt, że dużo razem przeszliśmy przez te kilka dni, gdy byłam w Anglii za pierwszym razem.
A może to ze jest nieśmiały? Albo niedostępny...Nie wiem Dean, nie umiem Ci odpowiedzieć na to pytanie- -powiedziała wpatrując się w pusty już pucharek po lodach. Naczynie chłopaka tez było już puste, więc postanowili zapłacić i wolnym krokiem udać się w stronę domu.
                                                          ******
Gdy Dean wyszedł na spotkanie z Lizz, Sean wpadł do pokoju Kita, 
w którym brunet aktualnie przebywał. Drzwi nie były zamknięte na klucz,
więc bez ogródek wparował do pomieszczenia. Na łóżku leżał chłopak, gapiąc się w sufit.
  -Długo tak leżysz?-spytał starszy przyjaciel.
  -Od godziny-odpowiedział kontynuując oglądanie białej ściany.
  -A może masz ochotę na lepszą formę rozrywki?-spojrzał na Kita i uśmiechnął się znacząco.
Chłopak jednakże nie zareagował.
  -No chodź!-powiedział chwytając przyjaciela za ręce i ściągając z łóżka.
Gdy brunet znalazł się na podłodze nie miał zamiaru wstawać. 
Sean zauważywszy to ciągał kolegę przez cały dom po panelach.
Kit starał się nie śmiać, ale gdy starszy chłopak złapał go pod plecami i nogami,
aby przenieść go przez drzwi i znieść ze schodów, wybuchnął śmiechem.
  -Jesteś cholernym idiota!-krzyknął próbując wyrwać się z rąk Seana.
  -Możliwe, ale nie dam się smucić mojemu przyjacielowi-odparł wypuszczając z "objęć" Kita-Sam pójdziesz, czy mam ciągnąć Cie dalej, tym razem po chodniku?
  -Może pójdę sam-odparł niby obojętnie chłopak.
  -Może?-dopytywał się Sean próbując obalić kolegę na chodnik.
  -Dobra już dobra! Pójdę!-krzyknął powstrzymując przyjaciela przed atakiem.
Zbliżali się do znanego im już baru. Wszyscy jego pracownicy wiedzieli, 
że jeśli chłopcy przychodzą, to trzeźwo stąd nie wyjdą. Tak było i tym razem.
Dochodziła już dwudziesta, a Sean i Kit byli już nieźle wstawieni.
Pijąc kolejna dawkę alkoholu starszy chłopak zobaczył coś interesującego za oknem.
  -Kit spójrz kogo moje oczy widzą-powiedział śmiejąc się-To nasz Dean ma nową dziewczynę?
  -To Lizz...-odpowiedział zdenerwowany Kit.
  -Uuuuu, romansik-śmiał się Sean.
  -Co Ty w ogóle pieprzysz jaki romansik?-spytał unosząc głos.
  -Stary nie cieszysz się ze szczęścia swoich przyjaciół?-zapytał, a widząc zdenerwowanie na twarzy przyjaciela doznał olśnienia-Ja wiem co się święci! Ty się w niej zakochałeś!-krzyknął tak,
że Kit mimowolnie zasłonił uszy.
  -Czemu się drzesz? Ona i tak ma mnie teraz w dupie. Spierdoliłem po całości rozumiesz? 
Nigdy nie chciałem, żeby tak wyszło. Ale ona... ja... myślałem, że jest dla niej no wiesz, za stary.
I chyba miałem racje-dokończył i chwycił kieliszek wypijając jego zawartość.
  -Stary wszystko będzie dobrze!-powiedział Sean i poklepał go po ramieniu.
  -Nie, nie będzie-odparł i po raz kolejny zapił swój smutek.
                                                   *******
Zapadał zmrok, gdy Dean i Lizz wchodzili w swoją ulicę. Wiatr powiewał mocno, zaczynał kropić deszcz.
Chłopak widząc, że dziewczyna ma na sobie tylko sukienkę i trzęsie się z zimna chciał oddać jej swoją kurtkę, ale że aktualnie nie miał kurtki przy sobie przytulił koleżankę. 
Ta podniosła wzrok i spojrzała na niego.
  -Spokojnie, ja tylko nie chcę żeby Twoja mama miała mi za złe to, że się przeziębisz.
Gdy przechodzili obok baru, który znajdował się na ich ulicy, usłyszeli mało zrozumiane
krzyki z wewnątrz małego budynku.
  -O ile się zakładamy, że to chłopaki?-spytał śmiejąc się do dziewczyny.
  -Wy tak zawsze?-zadała pytanie przez co sama uniknęła odpowiadania.
  -Powiem Ci, że to zależy. Zazwyczaj staramy się nie pić dużych ilości z dnia na dzień,
 ale chłopaki chyba musieli mieć powód, jeśli dzisiaj znowu chcą doprowadzić siebie do takiego stanu.
  -Żałujesz, że nie jesteś w tym momencie z nimi?-spytała gdy dochodzili do domu chłopców.
  -Nie żałuję ani jednej chwili, świetnie się z Tobą bawię-odparł uśmiechając się.
  -To ja już pójdę, dzięki za miłe popołudnie-powiedziała dziewczyna próbując uwolnić się z uścisku Deana.
  -Żartujesz sobie? Wiesz co powiedziałaby Twoja mama, gdyby zobaczyła Cie w takim stanie?
Przecież jesteś cala mokra. Wejdź, osuszysz się i dopiero będę mógł Cie wypuścić-powiedział po czym otworzył drzwi i przepuścił dziewczynę. 
W domu panowały ciemności, wiec Dean zaczął szukać włącznika światła, ale gdy wymacał mały pstryczek ktoś położył na nim rękę i światło zapaliło się. 
  -Cześć!-powiedział Kieran stojąc przed nimi i pomachał im dłonią.
  -Zwariowałeś? Chcesz nas doprowadzić do zawalu?-spytał Dean patrząc na brata.
  -Przepraszam, może wam w czymś przeszkodziłem?-spojrzał na blondyna znacząco.
  -Nie, nie przeszkodziłeś w niczym-odpowiedział bratu po czym zwrócił się do Lizz- Za chwilę przyniosę Ci jakąś koszulkę i ręcznik, pójdziesz do łazienki i się osuszysz,ok?
  -Dean, ja naprawdę nie chcę sprawiać wam problemu. Po prostu pójdę do domu i tam się ogarnę-stwierdziła spoglądając na kolegów.
  -Nie ma mowy. Kieran dotrzymaj koleżance towarzystwa, a ja idę po ubrania-powiedział
po czym wyszedł z pomieszczenia.
Kieran i Lizz skierowali się na kanapę, a gdy Dean zniknął za drzwiami chłopak rozpoczął wywiad.
  -To jak, jaki on jest?-spytał spoglądając na dziewczynę.
  -Jest strasznie miłym kolesiem, lubię go-odparła uśmiechając się.
  -Dobrze całuje?- kontynuował zadawanie pytań.
  -Nie wiem, nie całowaliśmy się-odpowiedziała śmiejąc się.
  -Jasne i może jeszcze mam uwierzyć, że ze sobą nie jesteście? 
Tak się przytulaliście przed domem...-powiedział i zaśmiał się widząc,
że policzki koleżanki nagle zrobiły się bardziej różowe.
  -Nie uważasz, że za krótko go znam aby się z nim wiązać? 
Poza tym Dean to naprawdę świetny chłopak, ale nie myślę, że mógłby być kimś więcej niż przyjacielem.
A przytulał mnie, bo było mi zimno-wytłumaczyła brunetowi.
  -Jasne, ale i tak będziecie się całować-stwierdził i zaśmiał się.
  -Kieran!-krzyknęła dziewczyna i rzuciła się na niego z poduszka.
W tym samym momencie do pokoju wrócił Dean z niebieska koszulka w ręce i ręcznikiem.
  -Już podpadłeś?-spytał Dean widząc jak poduszka w rekach dziewczyny szybko uderza w chłopaka.
  -Dobra, zostaw go, ja się nim zajmę-powiedział podając jej ręcznik i ubranie.
Dziewczyna wyszła z pokoju a Kieran ponownie postanowił wypytać o szczególny spotkania, 
tym razem jednak swojego brata.
  -Dobrze całuje?-spytał starając się zachować poważną minę.
  -To dziś jest Dzień Wkurwiania Wszystkich Dookoła Poprzez Zadawanie Głupich Pytań?-odgryzł się starszemu bratu.
  -I po co te wulgaryzmy? Nie można spokojnie? A tak zmieniając temat, widziałeś gdzieś po drodze chłopaków?-powiedział, a Dean kiwnął głowa.
  -Pijani, prawda?-zapytał, a chłopak ponownie skinął głową.
  -Co za idioci...-powiedział po czym wyszedł z domu.
                                                  ************
Kieran szedł rozglądając się za chłopakami. 
Nie zaszedł daleko, ponieważ usłyszał podniesione głosy swojego brata i przyjaciela dochodzące z baru. Wszedł do środka i zobaczył Kita prawie kładącego się na stoliku i Seana, 
który widząc brata w drzwiach próbował ratować sytuację i klepał kolegę po ramieniu,
aby był choć trochę przytomny. Kieran podszedł do stolika i szczerze się zaśmiał.
  -Tak najebanego to Cie dawno nie widziałem-stwierdził trącając kolegę w ucho-Dobra koniec tego, zbieramy się chłopaki. Sean, dasz rade go podnieść?-spytał przyglądając się jak chłopak powoli i z lekkimi trudnościami wstaje.
  -Wyjdźcie na zewnątrz,a ja za dzwonie po Deana-skierował swoje słowa do Kita i Seana.
  -Po co jego chcesz wołać? Niech się zabawia ze swoją nową dziewczyną-wybełkotał Kit, 
ale Kieran nie zrozumiał. Pijani mężczyźni wyszli z klubu, a po chwili dołączył do nich brunet.
  -Nie odbiera-powiedział chowając telefon z powrotem do kieszeni.
  -Może już ja pieprzy-ponownie podjął próbę rozmowy Kit. Tym razem Sean zrozumiał słowa przyjaciela.
  -Odpuść sobie bracie, nie jest warta-powiedział Sean trochę bełkotliwie.
  -No dobra chłopcy, musimy jakoś dojść do domu. Dacie rade iść?-spytał z troską w głosie.
W tym momencie Kit wyprostował się na ile tylko pozwoliły mu procenty szalejące po jego ciele.
Spojrzał poważnie na rówieśnika, położył mu dłoń na ramieniu, co pozwalało mu swobodnie stać.
  -Czy Ty myślisz, że my jesteśmy pijani? Sean słyszałeś, my pijani!-powiedział chłopak lekko się chwiejąc.
  -No chyba Ty!-powiedział Sean do Kierana i roześmiał się.
Mimo tego, że bar znajdował się niedaleko od domu, był to chyba najdłuższy powrót i przede wszystkim najcięższy.
  Gdy dotarli już do mieszkania i weszli do domu Dean siedział na kanapie rozmawiając z Louise,
która ubrana była w jego koszulkę. 
Chłopak właśnie chciał ją okryć kocem, ale zobaczył, że chłopcy stoją za nim.
Zanim zdołał zorientować się co się dzieje, Kit podszedł do niego i zamachnął się, bełkocząc coś niezrozumiałego. Ilość spożytego alkoholu przez napastnika i szybka reakcja Deana sprawiły,
że blondyn uniknął ciosu w twarz. Kieran momentalnie złapał Kita w pasie i odciągnął go od niego,
by ten przypadkiem nie próbował zadać kolejnego ciosu. 
  -Kit,do cholery, co Ty robisz?!?-krzyknął Kieran potrząsając chłopakiem. 
Ten jedynie stał i patrzył się raz na Deana, raz na Lizz. Gdy wydawało się, że już opanował emocje, postanowił całkowicie zepsuć swoje relacje ze znajomymi.
  -Co, przeleciałeś już ją?-powiedział Kit kierując swoje słowa do blondyna. 
Teraz Kieran musiał uspokajać młodszego brata.
  -Stary, on jest kompletnie pijany, odpuść-tłumaczył brunet trzymając Deana za ramiona.
Gdy wszyscy byli zajęci uspokajaniem Kita i Deana nikt nie zauważył łez,
które spływały teraz po policzku dziewczyny. Podbiegła do pijanego przyjaciela i uderzyła go w twarz.
  -Nienawidzę Cie Ty pieprzony idioto!-wykrzyczała mu prosto w twarz i wybiegła z mieszkania.
  -Lizz czekaj!-krzyknął Dean i wybiegł przed dom, ale jej już nie było. Wrócił do środka i rzucił się na Kita.
  -Ty pierdolony idioto! Ona Cie kocha rozumiesz?!? A Ty wyskakujesz z tekstami, jakby ona była dziwką! Nie mówiąc już o tym, w jakiej sytuacji postawiłeś mnie! Gdyby nie to,że jesteś tak pijany, to sam bym Ci przypierdolił, rozumiesz?-krzyczał na niego trzymając go za koszulkę.
  -Dean,Dean!-krzyczał Kieran odciągając go za ramiona-Zostaw go!
  -Ona mnie kocha? Przecież dzisiaj była z Tobą!-bełkotał Kit.
  -Jesteśmy przyjaciółmi! Jasne, podoba mi się, jest strasznie miła i w ogóle, ale ona woli Ciebie, rozumiesz? Chociaż po tym co odpieprzyłeś chwilę temu wątpię, że będzie chciała z Tobą rozmawiać. Z resztą, ja też już nie chcę.Idę do siebie-dokończył i udał się w kierunku swojego pokoju.
  -Chodź Kit, Sean usnął na kanapie, a Ciebie zaprowadzę do Twojego pokoju-powiedział Kieran chwytając przyjaciela pod ramię i pociągnął go do jego sypialni.
                                                                      *******
Dean zamknął za sobą drzwi i rzucił się na łóżko. 
Tak cholernie było mu głupio. Jak on mógł ją tak potraktować? Jak on mógł pomyśleć, 
że ona jest dla niego tylko dziewczyną do zaliczenia. 
Nigdy nie spodziewał się, że jego przyjaciel tak o nim myśli.
Chciał zadzwonić do Louise i wytłumaczyć wszystko. Ale co miał wytłumaczyć? 
Że kiedy Kit jest pijany nie kontroluje swojego języka? Postanowił nie dzwonić,
choć miał już telefon w ręku. Gdy odłożył go na poduszkę telefon zaczął wibrować.
 Dostał wiadomość... od Louise.